Tomasz Mackiewicz - rozmowa o górach

Nanga ParbatTomasz Mackiewicz, himalaista, podróżnik, człowiek którego celem osobistym jest zdobycie zimą szczytu Nanga Parbat. Szczytu, którego jeszcze nikomu nie udało się tą porą roku zdobyć. Powoli zbliża się wielkimi krokami kolejna wyprawa. Nasz himalaista zapowiada, że będzie to już ostatni raz kiedy jedzie pod tą górę. Wierzy głęboko, że tym razem się uda i będzie mógł spokojnie zakończyć ten projekt i rozpocząć kolejny.

Należy w tym wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że wszystkie swoje wyprawy, czy to na Nanga Parbat czy też wcześniejsze finansował ze swoich prywatnych środków lub ze zbiórki w internecie (ostatni rok). Teraz na kolejną wyprawę zbiera środki finansowe za pomocą strony polakpotrafi.pl.

Zapraszamy wszystkich do udzielenia wsparcia w wyprawie, a nadmiar środków jakie uda się zebrać zostanie spożytkowany na pomoc dla mieszkańców wioski Syr w pobliży góry Nanga Parbat. Tomek podczas tych kilku lat podróży w to miejsce zaprzyjaźnił się z wieloma mieszkańcami, którzy maja bardzo dobre zdanie o Polakach i pamiętają nie tylko towarzyszy Tomka Mackiewicza, ale i wcześniejsze wyprawy jak choćby Andrzeja Zawady. By zostawić po sobie i po Polakach dobre wrażenie nasz himalaista chciałby pomóc ludziom tam mieszkającym. Pamiętajmy, że Ci ludzie nie tylko żyją tam bez prądu, ale mają problemy z lekarstwami, ubraniami, a nawet żywnością. Pomóżmy im, by zwykłe przeziębienie nie było dla walką o życie, a zimą mogli wyjść na śnieg nie mokasynach, ale w zimowych butach.

Zapraszamy do wejścia na ten link i jeśli stać nas to wesprzyjmy akcję choćby złotówką (to dwie tabletki na przeziębienie) lub po prostu roześlijmy ten link wśród znajomych, może znajdzie się więcej osób by wesprzeć akcję. Polakipotrafi.pl/nanga-parbat https://polakpotrafi.pl/projekt/nanga-parbat-winter?utm_source=index

A teraz zapraszamy do wspaniałej podróży opowiedzianej przez Tomka, o swoich wyprawach, przygotowaniach i planach na przyszłość. Miłej lektury !

 

J.J. Męczy Cię popularność, którą zdobywasz ?

T.M. Jest mi dziwnie, bo trochę jest to dla mnie niezrozumiałe, bo tak naprawdę nie wiem co jest tego powodem. Ja ze swojej strony nie mam poczucia, że robię jakieś niezwykłe rzeczy.

No być wśród dwójki osób, które wspięły się do tej pory najwyżej na szczyt Nanga Parbat zimą ....

No tak tylko...., w sumie coś w tym może być, tylko że ten temat jest cały czas otwarty. Generalnie jeszcze nic się nie wydarzyło i staram się chronić przed popularnością, by nie usiąść na laurach, tylko iść dalej.

Twoja przygoda z górami zaczęła się od 2008 r, gdy udałeś się do Kanady na Mont Logan.

No tak, jeśli o góry z którymi wiąże się dłuższy wyjazd, taka już wyprawa to tak. Jednak już wcześniej chodziłem po górach.

Na Mont Logan poszedłeś razem z Markiem Klonowskim, było to Wasze pierwsze wspólne wyjście, czy możesz przybliżyć jak się poznaliście.

W Cork w Irlandii. Marek bardzo chciał udać się na Logana, a ja byłem zaangażowany we wspinanie sportowe, nawet miałem osiągnięcia w tej dyscyplinie. Marek wspomniał o wspólnym wyjeździe i powoli, powoli namówił mnie na ten wyjazd. I tak wciągnęły mnie te góry.

A miałeś jakieś momenty takiego zwątpienia, coś szło nie tak i zadawałeś sobie pytanie po co mi to ?

No właśnie tego nie rozumiem, ale w górach takich sytuacji nie za bardzo doświadczałem. Góry mnie wciągnęły na tyle, że mogę sobie tam siedzieć i siedzieć i jest po prostu dobrze.

A sam pomysł z Nanga Parbat pojawił się od razu po przyjeździe z Kirgistanu ?

To znaczy nie od razu, ale mnie góry wciągnęły makabrycznie.
Wprawdzie w Kirgistanie, gdzie na Khan Tengri chciałem wejść drogą Woronina dostałem ostro wpierdziel, ale już wtedy pojawił się pomysł bym zaczął łoić wysokie góry. Postawiliśmy na Himalaje, a największą i zarazem najbliższą była Nanga. Chcieliśmy kontynuować to co Andrzej (Zawada) rozpoczął, czyli wspinanie zimowe.

Pierwsze Wasze podejście do Nangi trwało dość krótko.

Tak, to było wiesz, myśmy byli przyzwyczajeni z Markiem, że cały czas idziemy, pchamy do przodu, a tu się okazuje, że dochodzimy do ściany i koniec, nie ma ucieczki z doliny. Droga jest zablokowana ścianą i tej ściany nie da się pokonać. Doszliśmy na 5100 i dostaliśmy takie bęcki, że najlepszym wyjściem z tego, było po prostu wycofanie się. Nie byliśmy przygotowani do obcowania w takich warunkach, nie mieliśmy namiotu bazowego czy czegoś takiego. Mieliśmy wpaść w te góry, potem łoimy, lekka aklimatyzacja i spadamy stąd. Nie mieliśmy po prostu kasy na taką wyprawę himalajską z miesięcznym czy dłuższym siedzeniem tam.

No właśnie pierwszy Wasz wyjazd na Nanga Parbat szybko się zakończył i po powrocie do kraju spadła na Was dość duża fala krytyki, że bez kursów, że bez przygotowania, że bez wsparcia PZA, itd.

No tak środowisko było oburzone, że dwójka ludzi jedzie sobie od tak zdobyć szczyt Nanga Parbat. W sumie jest to zrozumiałe dla mnie. W tamtym momencie, chcieliśmy kontynuować pewien wątek. Nie było jeszcze idei rekonstrukcji himalaizmu zimowego. A my z Markiem, nie chcieliśmy, by energia którą poświęcili kiedyś Polacy na zimowe wejścia, poszła nagle w niepamięć. Wydawało mi się wtedy, że mamy duże osiągnięcia w himalaizmie zimowym i warto je kontynuować. Zresztą do dzisiaj tak sądzę. Natomiast co do samej wyprawy to rzeczywiście nie byliśmy dobrze do niej przygotowani. Oczywiście wtedy uważaliśmy inaczej. Mając doświadczenie po Mont Logan - a to kawał góry i dojście do niej jest trudne, damy radę również w Himalajach. Środowisko zareagowało jak zareagowało, ale patrząc na to z perspektywy czasu i kilku wypraw pod tą górę, nie dziwię się ich reakcji. Sam uważam, że ta nasza pierwsza wyprawa, to było takie porywanie się z motyką na słońce.

A czuliście jakiś taki niesmak, że skrytykowano Was za tą wyprawę.

Hmmm, wiesz przede wszystkim odczuwaliśmy brak jakiegokolwiek wsparcia z jakiejkolwiek strony. Jak pytaliśmy o drogę, którędy iść, jak iść, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Wszystko trzeba było samemu od początku do końca.

Ale już później zaczęło się trochę układać z PZA, bo przecież w ostatniej wyprawie brali udział himalaiści zrzeszeni.

Wpadliśmy na pomysł, w sumie to ja wpadłem, że może lepiej wziąć większą ilość ludzi, by lepiej wyposażyć bazę, żeby było łatwiej. Jednak pomysł ten według mnie zupełnie nie wypalił. Teraz odsuwam się od jeżdżenia w góry z dużą ilością ludzi, bardziej będę się kierował w stronę małego składu, stylu alpejskiego. Trzeba pamiętać, że jak jesteś w dużej grupie to bierzesz w jakimś stopniu odpowiedzialność za ludzi. A wiadomo, że mieliśmy w tym roku lawinę. Chłopaki poszli do jedynki, w sumie to my nawet o tym nie wiedzieliśmy, bo na radiu odezwali się dopiero, gdy spadli ze śniegiem, Na szczęście byli na nim, a nie pod nim. Ja nie chcę fundować sobie takiej akcji po raz drugi.

A jesteś zwolennikiem wypraw takich jak dawniej, gdzie ludzie znali się dłużej, czy takich jak spora część obecnych, montowanych, że tak powiem, na lotnisku.

No tak, tylko że według mnie to nie działa. Nie znasz do końca ludzi, a ponosisz za nich odpowiedzialność. Ja takich rzeczy nie chcę. Jeśli miałbym z kimś jechać, muszę go znać. Możemy się spotkać, pojechać w jedne, drugie niższe góry by się poznać. Wiesz, nawet jeśli myślisz, że jesteś super gościem, to tam w Himalajach góry obnażają Cię do gołej kości i wychodzą później takie historie. Jeśli cel ma być realny, w zasięgu ręki, to trzeba się na nim sfokusować i po prostu zacisnąć zęby i przeć. Powoli, powoli ale cały czas do przodu. Nie ma tam już miejsca na jakieś rozterki, jakieś płacze, żale, nie ma miejsca po prostu.

No tak tylko, że kiedyś wyprawy były inne. Dzisiaj są takie wyprawy bardziej chyba komercyjne, jest sponsor, są ludzie i wchodzimy.

No tak, trochę tak jest. Cała ta otoczka jest trochę przesadzona. Obecne wchodzenie na góry to jest taka trochę mistyfikacja, taki żart. Wielu ludzi uważa, że o pojadę sobie w Himalaje, wejdę z kimś na szczyt, zrobię sobie zdjęcie i będę bohaterem. Żeby coś robić w górach, otworzyć nową drogę czy wejść zimą, to po prostu są takie możliwości i wyzwania, ale ludzie na to nie idą. Wolą się pokazać światu, być fajnym, ale idą na łatwiznę. Ich uwaga jest rozproszona i skupia się zupełnie na czymś innym, na rzeczach, które nie mają większego związku ze wspinaniem. Tylko bardziej z komercją, sprzedażą, reklamą ciuchów firmowych, ja w to nie wchodzę, mam to gdzieś.

A czy przy obecnym planowaniu wyprawy miałeś jakiś kontakt z PZA, czy PHZ ?

Nie, ja nawet nie za bardzo tego potrzebuję. Jadę w miejsce, które znam. Jeśli chodzi o wsparcie to napisałem do Jurka Nosowskiego z Fundacji Kukuczka, ale oni sami borykają się z niedostatkiem środków finansowych. Mam z nim dobry kontakt. Jednakże największe wsparcie zdobywam od ludzi, którzy uwierzyli, że uda się zdobyć ten szczyt. Wcześniej finansowałem wszystko z własnych środków. Wiesz, kiedyś miałem firmę, ale trochę się w życiu pozmieniało. Czasem jak tak myślę to mam wrażenie, czy czasami Nanga powoli nie zdobywa mnie, bo gdzie się nie spojrzę widzę Nange (śmiech). Wracając do wsparcia, to próba kontaktu z PHZ nie ma sensu, oni inaczej planują wyprawy, a ja mam swój pomysł na to. Ludzie czasem też tracą wiarę w tą akcję, że Nanga jest nie zdobycia. Cztery lata się z nią szarpię i to nie ja jeden, bo przecież jest wiele akcji pod tą górą. Ja mam silną wiarę, że to jest do zrobienia.

Myślałeś o tym, żeby Marka jednak zabrać ?

Mówisz o Marku Klonowskim ? Nie chcę za bardzo tym rozmawiać, bo to są nasze personalne tematy. Marek trochę stracił wiarę, że to można zrobić, ale przede wszystkim to jego życie prywatne tutaj zaważyło. Dostaliśmy już tam już tak potężne bęcki i to nie raz, a nasze życie prywatne ulega coraz większej destrukcji. Doskonale Marka rozumiem. Ja powiedziałem sobie, że jest to ostatnia próba, ostatni rok kiedy próbuję tam wejść. Ja wierzę, że tym razem się uda, kilka lat doświadczeń. A cała otoczka medialna, która się dzieje wokół tego, po prostu się dzieje. Mi osobiście chyba nawet łatwiej by było, gdyby to się nie działo, ale cóż próbuję zamknąć temat wszelkimi sposobami.

A czy jakby Marek do Ciebie teraz zadzwonił i powiedział, że skoro to jest ostatni raz to chciałbym pojechać, zabrałbyś go.

Myślę, że tak, to są lata wspólnych doświadczeń i zaufania. Tylko, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Mamy jakieś ustalenia. To nie jest tak, że ja nagle z Markiem źle żyję, nie było w tej kwestii żadnej dyskusji, chciałby to by pojechał ze mną i tyle.

Z tego co wiem, to oprócz Ciebie wybiera się w tym samym czasie pod Nangę Daniele Nardi i Simone Moro.

Tzn, jeśli chodzi o Simone Moro, to mamy pewne prywatne ustalenia, o których nie chciałbym teraz rozmawiać. Kontakt mamy dobry. Natomiast już ustaliłem z Daniele Nardi, który wybiera się razem z Elisabeth Revol, że założymy wspólną bazę, wspólna kuchnię. Jeśli chodzi o wspólną wspinaczkę, to też będziemy współpracować. Tam tak naprawdę jest jedna ściana i nie ma gdzie uciec, więc musimy iść razem, choćby do pewnego momentu. Póki co nic takiego nie ustalaliśmy. Z naszych rozmów wynika, że jak będziemy na miejscu to wtedy zdecydujemy, którą drogą iść, czy będziemy szli razem czy osobno. Wszystko zrobimy dopiero na miejscu jak się zapoznamy z panującymi warunkami.

A czy jakbyś spojrzał na to z boku, czy taka wyprawa samotna pod Nangę to nie jest trochę takie szaleństwo, ocierające się z igraniem z życiem.

Nie, ja nie będę tam sam. Ja mam wielu znajomych wśród społeczności lokalnej. Ja tam spędziłem cztery sezony zimowe. Ja się czuję tam bezpiecznie. Natomiast jeśli ktoś nigdy tam nie był, to rzeczywiście może tak uważać. Ja mam świadomość jakie jest życie, bardzo je szanuję. Mam rodzinę, dzieci i dlatego zdecydowałem się na samotną akcję, choć nie do końca jest samotna. Według mnie jest to odpowiedzialne podejście.

Czy Nanga dla Ciebie to jest jeszcze góra, czy już obsesja, cy to jest coś co nadaje sens Twojemu życiu z roku na rok.

No można tak powiedzieć, że to nabrało jakiejś formy obsesji, przynajmniej w mojej głowie. Natomiast nie jest to obsesja, która paraliżuje całe moje życie. Staram sobie z tym radzić, ale ma bardzo duże dla mnie znaczenie. Nie jest to kwestia przyszłości, co będzie dalej, ale coś mnie ciągle ciągnie pod tą górę. Trochę się sfiksowałem na tym temacie. Muszę to ogarnąć. Jest to element mojego życia, który chciałbym zamknąć.

Jeśli zdobędziesz Nangę w tym roku to co dalej.

Nie wiem, to się zobaczy, może zupełnie z tego zrezygnuję, bo jestem dość poważnie tym zmęczony.

Wspinaczką czy Nangą ?

Nie, jeśli chodzi o wspinaczkę i góry to ja bym mógł siedzieć tam non stop. Organizacja, rozmowy z ludźmi, pytania o sens i próba tłumaczenia ludziom, że to ma sens. Jest to wchodzenie na płaszczyznę rozmowy o sensie. To w sumie też w jakimś znaczeniu jest fajne, bo to też jest element całej tej akcji. Nagle zaczynasz sam się zastanawiać czy faktycznie to co robisz ma sens, a co za tym idzie odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest sens. Robiąc w życiu różne inne rzeczy, bieganie, tatuowanie, praca, to wszystko nadaje sens naszemu życiu. Wyjazd taki i zdobywanie szczytu, też nadaje sens naszemu życiu.

Ale wracając do tematu co po zdobyciu Nanga Parbat, to nie masz jeszcze skonkretyzowanych planów ?

To znaczy mam jakieś wizje. Dokładnie nie mam jeszcze skonkretyzowanych planów, ale z wszystkich ośmiotysięczników na ich jedenastu szczytach zimą stanęli Polacy. Pozostało jeszcze kilka, na których zimą nie było nikogo z Polski. Może uda się wyznaczyć kolejny szczyt, który powinni Polacy zdobyć. Dla mnie w pewnym znaczeniu to byłby hołd, dla tych którzy zaczęli tą akcję wspinaczki zimą, dla ich energii, którą tam włożyli.

Tylko to w obecnym czasie jest takie swobodne myślenie, do którego nie ma co się przywiązywać na razie, ale może jakoś w tym kierunku.

Ale po zdobyciu tym roku będziesz starał się wyznaczyć kolejny szczyt, czy raczej powrócisz do pierwotnego hobby czyli wspinaczki sportowej ?

To cały czas gdzieś w głowie siedzi, ale po tych wszystkich akcjach górskich, miesiącach spędzonych w górach, nie potrafię już się odnaleźć na sztucznym panelu. Przychodzę na ścianę, patrzę na nią i po prostu nie mogę się przełamać. Czyli pozostają góry i na pewno tam będzie mnie ciągnęło.

A czy są takie momenty, że gdy już planujesz kolejną wyprawę, czas wyjazdu się zbliża, to rodzina zaczyna pytać czy to jest konieczne, odpuść sobie tym razem ?

Widzę trochę taki jakby spadek wiary w to co robię, ale czasem ja sam mam takie myśli. Może by odpuścić, ale ja chcę zamknąć ten temat.

A czy Twoje dzieci już złapały bakcyla po tacie ?

Max ma takę zajawkę, by się wspinać na ściance. Nie chcę im narzucać czegoś, czy na siłę zarażać jakimś hobby. Ja ich po prostu obserwuję, patrzę na nich, jak się rozwijają, jak dorastają, czym się interesują.

A wolałbyś widzieć dzieci jako himalaistów, czy jakby zainteresowali się czymś innym ?

Ja będę się cieszył z dowolnych rzeczy, które będą im sprawiały radość. Staram się im pokazać życie, przelać swoje doświadczenia, a nie wpływać poprzez jakąś indoktrynację, że góry są super i musicie się wspinać.

W życiu jest wiele fajnych rzeczy i chciałbym ich zarazić jakąś taką dobrą energią, a co będą robić w przyszłości to pozostawiam im. Może powtórzę że wychowanie moje polega na tym, że jestem przy nich, obserwuję ich, staram się zapewnić im poczucie bezpieczeństwa.

A wolne chwile, jeśli masz to gdzie spędzasz, zabierasz rodzinę w góry ?

Nie, nie, w tym roku byliśmy nad morzem w Dziwnówku. Było bardzo fajnie. Góry, takie szwendanie się gdzieś po szlakach to jeszcze nie za bardzo, przynajmniej moje tak mają. Gór i tak jest dużo w moim życiu, a na wakacje to jedziemy tam gdzie chce rodzina. Ja nie będę ich do końca katował tymi górami.

Na koniec, czy po takich miesiącach spędzonych w Himalajach, czujesz jakieś takie zagubienie, gdy stawiasz kroki ponownie w cywilizacji ?

Oczywiście, powroty zawsze są trudne. Wracasz z gór do miejsca, gdzie z roku na rok jest coraz trudniej funkcjonować, wracasz do problemów i tych wszystkich historii. Na wspinaczkę przez te kilka miesięcy poświęciłeś masę energii, której później zaczyna brakować tutaj, na dole. To jest w pewnym sensie dramat. Wracasz totalnie spłukany, nie ma kasy w ogóle i zaczynasz od nowa walczyć, by wyjść na prostą.

 Tomek Mackiewicz z mieszkańcami wioski Syr

zdjęcia wykorzystane dzięki uprzejmości Tomka Mackiewicza

 

Dodaj własny komentarz...

0 / 300 Character restriction
Your text should be less than 300 characters
terms and condition.
  • No comments found

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież













Strona www.gorskapasja.pl korzysta z plików cookies. Pliki cookies pomagają w lepszym działaniu serwisu, mogą być wykorzystywane przez nas serwis w celach statystycznych i reklamowych, aby serwis był dostosowany do potrzeb użytkowników. Stosować je mogą również współpracujące z nami firmy i reklamodawcy. Pliki cookies możesz wyłączyć w opcjach Twojej przeglądarki. Brak wyłączenia oznacza akceptacje cookies.

  Akceptuję politykę cookies na tej stronie.
EU Cookie Directive Module Information